Ostatnio, dzięki Euro wróciły wspomnienia z dzieciństwa. Uwielbiałam wówczas wszelkie piłkarskie imprezy i skrupulatnie (w specjalnych tabelkach z Bravo Sport) notowałam wynik każdego meczu:) W temacie “kto z kim, ile i kiedy” potrafiłam zagiąć nawet kolegów z podstawówki:P Btw. zadziwia mnie jak bardzo my Polacy potrafimy się jednoczyć w takich chwilach i nieustannie wpadam w zdumienie, ileż emocji wzbudza sport, jak ogromne idą za tym pieniądze, ile polityki (choćby w osławionym meczu Polska-Rosja i w tej całej pozasportowej otoczce). I często zastanawiam się: czy naprawdę nie potrzebujemy chleba a jedynie igrzysk? Ale to pewnie nie czas na takie sentymentalne rozmyślania;)
Oczywiście, nastrój i wielkie nadzieje udzieliły się niemal wszystkim rodakom, nawet tym którzy piłkę mają głęboko w poważaniu. I chyba każdy zaliczył facepalm, kiedy Szczęsny zobaczył kartkę i smętnie opuszczał boisko. Miejmy nadzieję, że jutro “nie damy dupy, wyjdziemy z grupy!”, czego sobie i Państwu najuprzejmiej życzę:P
Chciałam dopasować jakiś film do obecnych nastrojów, ale nie przepadam za obrazami, w których dominuje tematyka sportowa. Jedyną konotacją jest w tym przypadku tytuł, chociaż chodzi o zupełnie inny rodzaj gry.
Jak powszechnie wiadomo mam nieuzasadnioną słabość do Michaela Douglasa i na jego widok piszczę jak małolata:P The Game to w moim odczuciu jeden z najlepszych filmów z jego udziałem.
Milioner Nicolas van Orton przyjmuje zaproszenie do gry, której reguły nie do końca są mu znane (naiwniak…). Od tego momentu zaczyna się seria prowokacji i trudnych do wyjaśnienia, za to bardzo irytujących zdarzeń, które burzą jego dotychczasowe życie.
Reżyser filmu znakomicie operuje tutaj suspensem, wprowadzając nas w mroczny i tajemniczy klimat. Sami zaczynamy się zastanawiać kto jest wrogiem, a kto przyjacielem i gdzie właściwie leży granica pomiędzy rzeczywistością, a swego rodzaju irracjonalną kreacją świata. Świetnie pokazano przeistoczenie się Nicolasa z cwanego i nastawionego do świata nieco sarkastycznie bogacza w bezradną marionetkę, która nie do końca wie z kim walczy, w co jest uwikłana lub przed czym ucieka.
(Uwaga spoiler) Wiele osób narzeka na zakończenie filmu. Rzeczywiście może ono rozczarować, gdyż w porównaniu z całym obrazem wydaje się dość trywialne. Zawsze staram się znaleźć w końcówce drugie dno, bo aż nie chce mi się wierzyć, że rozwiązano wszystko w taki zniechęcający sposób. Od pierwszego obejrzenia intryguje mnie szczególna uwaga, jaką reżyser poświęca plamie krwi na plecach brata Nicolasa w finałowych scenach;) Wciąż chcę wierzyć, że kryje się za tym coś więcej , chociaż nie ma ku temu żadnych, bardziej racjonalnych przesłanek…
Pomimo nieco schrzanionego zakończenia (wiem, że nie powinnam tak mówić o dziele Finchera!!!), szczerze polecam:) Nie tylko ze względu na Michaela, który rzecz jasna zagrał wyśmienicie:P
Tytuł oryginalny: The Game
Tytuł polski: Gra
Reżyseria: David Fincher
Rok produkcji: 1997
W rolach głównych: Michael Douglas (Nicolas), Sean Penn (Conrad),
Bardzo subiektywna ocena;) : 8/10
A jutro z całego serca kibicujemy naszym chłopakom i oby zakończenie tej GRY było dla nas wszystkich pozytywnie inspirujące:)
martin
Widzialem ten film, podobal mi sie troche mniej niz Siedem, ale za to bardziej niz Zodiak tego samego reżysera. Końcówka w Se7en miazdzy- widzialas?
Katita
Oczywiście:) Potwierdzam doskonały klimat i zgadzam się co do wgniatającej w fotel końcówki:)
martin
🙂
mAlina
Polska białoo-czerwoniii:)
magdaS...
przecież ten aktor jest brzydki:P