Gone girl

Ktoś zapytał mnie dlaczego oceniłam Zaginioną dziewczynę na zaledwie 7/10. Próbowałam odpowiedzieć na filmwebie, ale mam tam ograniczoną liczbę znaków, przenoszę więc swoje wyjaśnienie tutaj i ostrzegam: mocno SPOILERUJĘ, jeśli nie widziałeś filmu- nie czytaj:)

720x405-gone-girl-DF-01826cc_rgb
Zarzut brzmiał: dałaś chyba najniższą notę wśród znajomych z FW. Czy to przez tą okropną scenę z nożykiem do tapet? M.J

Odpowiadam zatem:

Ależ bynajmniej, ja jestem bardzo odporna nawet na najbardziej brutalne sceny:D Chociaż ta wspomniana faktycznie stała na przyzwoitym poziomie:)
Wśród ocen moich znajomych jest kilka nawet niższych od mojej, ale skoro zostałam wywołana to muszę się wytłumaczyć:P

Powiem szczerze, że aby odpowiedzieć na Twoje pytanie musiałam sobie nieco ten film przypomnieć, mimo że oglądałam go stosunkowo niedawno. To tylko potwierdza fakt, że nie wzbudził on we mnie większych emocji. Z pewnością jest dobrze zrealizowany i ma świetnie budowany klimat niepewności i tajemnicy. Wprawdzie Affleck na wyżyny aktorstwa się nie wspiął, ale jego braki świetnie rekompensuje Rosamund Pike i nawet nie byłabym bardzo zawiedziona gdyby zgarnęła Oscara sprzed nosa J. Moore .

rosamund

OK, wahałam się pomiędzy 7 a 8, zdecydowałam się na tę niższą z kilku powodów, które zapewne uznasz za absurdalne, ale ocena to przecież kwestia indywidualna i zawsze subiektywna;) Po pierwsze, nieco przekombinowana fabuła, co moim zdaniem niepotrzebnie wydłużyło film i uczyniło go nierównym- od emocjonujących zwrotów akcji przechodzimy w nudnawy suspens. Zapewne zastosowano ten zabieg dla podkręcenia uczucia grozy, we mnie jednak wzmogło potrzebę spoglądania na zegarek:)

Po drugie, niesamowicie wnerwiło mnie zakończenie. Oto (po wszystkich numerach, jakie odwaliła Amy) przykładny mąż decyduje się na pozostanie u jej boku „dla dobra dziecka”. A przynajmniej taką otrzymujemy sugestię, choć zakończenie zapewne może pozostać otwarte. Jeśli jednak przyjmiemy tę pierwszą wersję, a wszystko na nią wskazuje, to naprawdę: bardziej patetycznie się nie dało:) Mając możliwość obnażenia jej manipulacji, koleś po prostu siedzi potulnie i gra szczęśliwego męża:O
Pozostawię bez komentarza jego ufność w prawdziwość testu ciążowego:)

Swoją drogą plan sfingowania pierwszej ciąży runąłby, gdyby zaproszona przez Amy koleżanka spuściła po sobie wodę w toalecie;)

Decyzja o powrocie Amy do domu podjęta po wzruszającej przemowie męża w TV.
Taki misterny plan schrzanić przez rozterki emocjonalne?

Kolejna sprawa, to niewielkie zainteresowanie policji, tym co faktycznie zaszło w domu Collinsa. Jeśli nawet kamery zainstalowano tylko na zewnątrz posiadłości, powinny one zarejestrować wspólny przyjazd (kiedy Amy już zmieniła fryzurę). Ale okej, to taki szczegół, możemy to zrzucić na niekompetencję śledczych, a niekoniecznie na lukę w scenariuszu.

W szpitalu zostawiono Amy całą we krwi (czyli nie sprawdzono obrażeń ciała, poza ginekologicznymi), aby melodramatycznie mogła zmyć ją z siebie dopiero w domu.

rosamund2

Scena pod prysznicem i szantaż emocjonalny-”jeśli mnie opuścisz, wszyscy cię znienawidzą”. Zdecydowanie miałabym gdzieś opinię innych, stawiając na szali dalsze życie z psychopatką. Tymczasem nasz gapciowaty bohater zgadza się na wszystkie warunki Amy i daje się jej otulać przed snem (sic!).

Po powrocie do domu  już kolejnego dnia kobieta pojawia się na imprezie i z uśmiechem pozuje do zdjęć. Dość szybko wychodzi z roli ofiary, a przecież chce by uwierzono w jej wersję wydarzeń z minionego miesiąca: porwanie, głodzenie, wielokrotne gwałty, utrata dziecka (swoją drogą lekarze chyba powinni zauważyć, że ciąży nie było), wreszcie zamordowanie prześladowcy. Tymczasem nasza bohaterka w takim momencie życia opowiada frazesy o próbach ratowania związku.

Jeszcze kilka rzeczy mnie zdenerwowało (m.in coś z tymi listami-zagadkami zostawianymi dla Afflcka), ale już ich nie pamiętam, a nie chce mi się drugi raz oglądać, wybacz:) ).

Absolutnie rozumiem, że ktoś może uważać ten film za arcydzieło. Mnie np. bardzo przypadł mi do gustu „monolog”Amy w samochodzie, kiedy ujawnia imponujący plan zemsty. Mimo wszystko „Gone girl” po prostu mnie nie przekonał, mimo że Finchera szczerze uwielbiam. Tutaj nieco irytował mnie typowy dla niego klimat grozy, budowanej przez wszechobecną ciemność i przeszywającą muzykę. Takie troszkę konwencjonalne i trywialne zabiegi dla wzbudzenia niepokoju u widza.

Być może dojrzeję pewnego dnia i wtedy ocenę zmienię… Tym niemniej, to całkiem spoko film na wieczór. Aha, podobno w książce pewne kwestie, które uznałam za nielogiczne są rozwinięte i wyjaśnione, ale przecież oceniamy tutaj film, który powinien być jednak całościowy i kompletny nawet oderwaniu od literackiego pierwowzoru.
🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Stress