Kiedy usłyszałam o nowej produkcji Netflixa poczułam lekką ekscytację. Oto dokumentaliści postanowili przyjrzeć się sprawie, która wciąż budzi emocje w ludziach na całym świecie. Jakie sekrety skrywała ta pozornie idealna rodzina? I kim okazał się “kochający ojciec” Chris Watts?
Ta tragiczna historia od pewnego czasu stanowiła przedmiot także mojego zainteresowania. Jego rezultatem były dwa posty w tej tematyce: o narcystycznej osobowości Chrisa oraz o roli jego kochanki.
Pierwszy film fabularny (Confessions of the killer), który powstał na podstawie tych prawdziwych wydarzeń nie do końca mnie przekonał. Pomimo dość wiernego odwzorowania faktów przypominał trochę paradokumentalne propozycje od TVNu. Na lepszą produkcję przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Chris Watts w netflixowym ujęciu
Z ciekawością sprawdziłam więc jak ta sprawa została przedstawiona przez popularną platformę. Trzeba przyznać że filmy dokumentalne są bardzo mocną stroną Netflixa.
Nie zawiodłam się. Pokazano wiele oryginalnych, amatorskich filmów (w bardzo dobrej jakości), a kilka z nich widziałam po raz pierwszy. Były to między innymi nagrania z wesela Chrisa i Shanann.
Kobieta i jej bliscy naprawdę lubili uwieczniać wspólne, szczęśliwe chwile. Niektóre ich wypowiedzi były niezwykle wzruszające. Szczególnie, gdy mamy świadomość tego, co się wydarzy później.
Film skupia się na perspektywie Shanann i stawia ją w roli swego rodzaju narratorki. Jej cyfrowe zapisy rodzinnego życia stają się natomiast doskonałym materiałem źródłowym.
My jednak wiemy że Shanann nie mówi nam całej prawdy. Przedstawia swoją rodzinę tak jak chciałaby ją widzieć, a nie jaka jest ona w rzeczywistości. Utrzymanie idealnego wizerunku staje się dla niej coraz trudniejsze. Z prywatnych wiadomości do przyjaciół dowiadujemy się jak wielkie cierpienie sprawiała jej obojętność męża.
Ekspresyjna Shanann i skryty Chris Watts
Być może potrzeba dzielenia się intymnymi szczegółami z życia rodziny była u kobiety nieco przesadna i dla niektórych niezrozumiała. Trzeba jednak przyznać, że emanowała z niej szczera troska o najbliższych, a relacja z córkami rzeczywiście była pełna akceptacji i miłości.
Szczególnie znaczenie dla zrozumienia istoty jej stosunków z mężem były wypowiedziane przez nią słowa: “Chris jest najlepszym co mnie w życiu spotkało” oraz “Nie mogłam prosić Boga o lepszego męża”. To ona z całych sił pragnęła ten związek utrzymać. Równie bolesne w dzisiejszym odbiorze są słowa piosenki, którą śpiewała Bella: “tatuś jest moim bohaterem”.
Czy serial Netflixa mnie zaskoczył? Nie, większość faktów znałam z artykułów, wywiadów i policyjnych nagrań. Muszę jednak przyznać, że powrót do tej sprawy ponownie wzbudził we mnie całe spektrum emocji. Od wzruszenia i smutku, przez żal i niedowierzanie aż po gniew.
Wcześniej umknęła mi także informacja, że już po zbrodni, Chris Watts cynicznie wysyłał żonie smsy z prośbą o kontakt.
Konstrukcja filmu jest nietypowa. W przeciwieństwie do klasycznych kryminałów, gdzie dopiero na końcu dowiadujemy się kto zabił, Morderstwo po amerykańsku daje nam jasne wskazówki, że to Chris Watts jest winny.
Autorzy prowadzą nas przez wydarzenia, które zbrodnię poprzedziły, ale niemal równolegle pokazują filmy ze śledztwa i przesłuchań podejrzanego. Nie jesteśmy jednak jako odbiorcy zagubieni- wszystko odbywa się w sposób bardzo uporządkowany.
Mały minus filmu
Zabrakło mi rzeczowego komentarza i profesjonalnej analizy psychologicznej. Otrzymaliśmy bardzo surowy w formie przekaz. Składa się on wyłącznie z autentycznych filmów rodzin oraz z policyjnych przesłuchań Chrisa.
Z drugiej strony, może to dobre rozwiązanie?
Nie ma tutaj bowiem próby uzasadnienia czy wyjaśnienia tego co się wydarzyło. To była zbrodnia bezsensowna, więc jakakolwiek próba jej usprawiedliwienia byłaby nie na miejscu. Oryginalne zapisy są wstrząsające i nie ma potrzeby dodatkowego podsycania emocji.
Na pewno warto zwrócić uwagę na tę produkcję, szczególnie jeśli nigdy wcześniej nie spotkaliście się tragiczną historią rodziny Watts.
Ponownie zwracam uwagę, że to co widzimy w mediach społecznościowych czasem nie ma wiele wspólnego z realnym życiem.
Film zachęca do podjęcia próby samodzielnej analizy osobowości Chrisa. A przede wszystkim, przypomina (choć zabrzmi to jak truizm), że miłość do najbliższych jest największą wartością i nigdy nie wiemy, ile wspólnego czasu nam pozostało… Jak powiedziała sama Shanann: jutro nie jest nam obiecane.
Inne recenzje netflixowych produkcji znajdziecie tutaj.
Jakie są Wasze refleksje na temat tego dokumentu? Czy sprawę zbadano dogłębnie, a może twórcy coś pominęli?
Ja cieszę się tylko, że tragiczna historia rodziny Watts trafi dzięki niemu do szerszego grona odbiorców.
Bo szczęście to ciastki, czyli Panna Anna pisze
Nie znam tej sprawy, o której piszesz ani dokumentu, więc przyznam szczerze, że jestem na tyle zaintrygowana, że na pewno ten dokument obejrzę. Dzięki! Już zmykam na Netflixa zatem. 🙂 Pozdrawiam! 🙂
Artur K. :)
Jestem świeżo po obejrzeniu. Mimo, iż znam tę sprawę i wątki pominięte w filmie (co jest zrozumiałe i akceptuję decyzję twórców) to jednak… nie wiem co się wydarzyło w noc zabójstwa. Taki mam uczucie po obejrzeniu. Nie wiem co się wtedy wydarzyło. On jest zabójcą całej rodziny, ale nie wierzę w ani jedno jego słowo.
Film wstrząsający. Prawdziwy. Bardziej przerażający niż fikcja literacka.
Kat
Masz rację, to może pozostawiać pewien niedosyt. Ale powód jest prozaiczny: z tej nocy nie ma żadnych cyfrowych zapisów. A to przecież na nich opiera się cały dokument. Jesteśmy więc totalnie zdani na łaskę Wattsa, który może mówić prawdę lub nadal się wybielać. O tym co się wydarzyło wie tylko on i jego ofiary.
Felicja
Przyznam szczerze, że nie znam szczegółów sprawy. Jednak nie jestem pewna czy chciałabym taki dokument oglądać. Zaciekawiłaś mnie, więc może, może…
Paulus
Jedna z najbardziej wstrząsających spraw o jakich słyszałem, a tematem morderców (w tym seryjnych) interesuję się od lat. Słyszałem o wielu brutalnych mordach, ale Watts przebija zdecydowaną większość z nich. Może nie makabrycznością zbrodni, ale tym co zrobił i komu zrobił. Nawet wielu seryjnych morderców, psychopatów pierwszej wody nie porywało się na zabicie swoich żon i dzieci. Sprawa rodziny Wattsów uświadomiła mi, że są ludzie gorsi niż np. Hitler.
Kat
A już szczytem bezczelności była próba obarczenia żony winą za śmierć dzieci. W końcu “martwy nie może się bronić”. Zgadzam się, że to jedna z najbardziej druzgocących spraw, na mnie też wywarła wielkie wrażenie.
Beata Redzimska
Wow, taki film rzeczywiscie zachodzi za skore, kiedy czlowiek wie, ze oglada sie fragmenty radosnych filmikow realnych ludzi, ktorych prawdziwa historia nie skonczyla sie tak radosnie (ze tak powiem eufemistycznie). Pozdrawiam serdecznie Beata