Witajcie, dziś przyjrzymy się sprawie, która wstrząsnęła całą Ameryką. Andrea Yates i jej mąż pozornie tworzyli zgrane małżeństwo i wiedli szczęśliwe życie. Co takiego przerażającego wydarzyło się w ich domu?
Para wzięła ślub po czterech latach znajomości i zamieszkała na przedmieściach. Warunki były delikatnie mówiąc skromne: Andrea i Rusty żyli w przerobionym na mieszkanie autobusie. Po latach udało im się zamieszkać w wymarzonym domu.
Mąż kobiety pracował dla NASA, a ona zajmowała się domem i dziećmi. Andrea na pewno nie mogła narzekać na brak obowiązków. Religijna para zdała się na “wolę Bożą” w kwestii kolejnych potomków. W relatywnie krótkich odstępach pojawiło się na świecie aż pięcioro dzieci pary.
Niepokojący telefon i miejsce zbrodni
Pewnego dnia dyspozytorka numeru alarmowego dostała tajemnicze zgłoszenie. Andrea prosiła o przysłanie do domu policjanta. Spokojnym głosem odpowiadała na pytania, jednak unikała mówienia wprost o tym co się stało. Poprosiła także o przyjazd karetki.
Kobieta zadzwoniła również do męża nalegając na jego powrót do domu. Potwierdziła, gdy zapytał czy któreś dziecko jest ranne. Kiedy próbował dowiedzieć się więcej, odpowiedziała: “każde z nich”.
Funkcjonariusze przybyli na miejsce, nie spodziewając się tak makabrycznego widoku. Matka utopiła w wannie wszystkie swoje dzieci.
Ciała czworga z nich były ułożone na łóżku i przykryte kocem. Ciało najstarszego chłopca natomiast wciąż znajdowało się w wannie. Jego twarz skierowana była w stronę dna.
Chłopiec najdłużej walczył o życie. Andrea utopiła go jako ostatniego, kiedy w wannie znajdowało się jeszcze ciało jego sześciomiesięcznej siostry.
Powrót męża
Przedstawiciele prawa wciąż mówią o tym wydarzeniu z ogromnym przejęciem. Twierdzą, że żadne szkolenia nie mogły przygotować ich na tak szokującą zbrodnię.
Kiedy zaniepokojony Rusty w pośpiechu wrócił do domu, zobaczył na podwórku zamieszanie. Policjanci nie pozwolili mężczyźnie wejść do domu i poinformowali go o tragedii. Mężczyzna zaczął krzyczeć do żony: “Jednak to zrobiłaś!”. Andrea siedziała w pobliżu. Jej wzrok był nieobecny, a twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Andrea Yates i fanatyzm religijny
Nie ulega wątpliwości, że założenia każdej religii lub ideologii mogą być wypaczone lub źle rozumiane. Kiedy taka teoria trafia na podatny grunt może prowadzić człowieka do najgorszych czynów.
Andrea była kobietą bardzo religijną. Wraz z mężem zdecydowali, że będą mieć tyle dzieci, ile zechce Bóg. Każdemu z nich nadali biblijne imiona: Noah, John, Paul, Luke i Mary.
Małżeństwo było pod silnym wpływem pewnego kontrowersyjnego kaznodziei. Wmawiał on Andrei, że jej dzieci będą cierpieć za grzechy zarówno swoje jak i rodziców.
Idea chrześcijańskiej kary za złe uczynki stała się dla niej prawdziwą obsesją. Była przekonana, że jej dzieci podążają ku zatraceniu. Im były starsze, tym bardziej oddalały się od Boga przez swój brak posłuszeństwa. W jej odczuciu zakończenie ich życia na tym etapie było jedyną szansą uratowania ich dusz. W końcu były jeszcze na etapie niewinności.
Andrea miała świadomość istnienia dobra i zła, jednak w jej chorym umyśle te pojęcia były odwrócone. Wierzyła, że ta niewyobrażalna zbrodnia uratuje dusze jej dzieci przed potępieniem.
Depresja i psychoza
Andrea Yates była typem perfekcjonistki. Świetna uczennica i studentka, a potem wzorowa żona. Kobietę zaczęła przytłaczać chorobliwa ambicja i chęć sprostania oczekiwaniom.
Po urodzeniu czwartego dziecka pojawiły się u niej objawy depresji. Opieka nad noworodkiem oraz nad trójką starszych dzieci była wyczerpująca fizycznie i psychicznie.
Kobieta próbowała odebrać sobie życie przez połknięcie kilkudziesięciu tabletek. Niecały miesiąc później przyłożyła sobie nóż do gardła, błagając męża by pozwolił jej odejść. Miewała epizody niepoczytalności, zapominała o karmieniu dzieci, samookaleczala się i traciła kontakt z rzeczywistością.
Obok depresji, zaczęły się u niej pojawić zaburzenia psychotyczne oraz negatywne i agresywne myśli skierowane przeciw dzieciom. Lekarz zalecił jej pobyt na oddziale psychiatrycznym oraz branie tabletek. Stanowczo odradził też starania o kolejne dzieci.
Andrea wkrótce jednak ponownie zaszła w ciążę. Odstawiła tabletki, aby (jakkolwiek paradoksalnie to brzmi) nie zaszkodzić dziecku. Skutki tej decyzji nie mogły być bardziej tragiczne.
Mąż
Chciałoby się także zapytać o rolę męża w tej bulwersującej sprawie. Niewątpliwie kochał swoją rodzinę i za każdym razem wspierał żonę podczas jej pobytów w szpitalach. Myślę jednak, że można wyczuć pewien dysonans pomiędzy prawdziwą troską, a nieco bezmyślnymi decyzjami o kolejnych dzieciach.
To właśnie ciąże miały ogromny wpływ na załamanie się kobiety. Nie podaję w wątpliwość szczerości jego uczucia do żony. Wskazuję jednak jego niskie poczucie odpowiedzialności. Powiedzmy wprost: zdrowie psychiczne partnerki wydaje się być w jego przypadku mniej ważne niż potrzeba płodzenia potomków.
Andrea miala epizody psychotyczne i katatoniczne, silną depresję, tendencje do samookaleczania się. Potrzebowała leków dla normalnego funkcjonowania. Nie wierzę, aby osoba o takich zaburzeniach była w stanie świadomie i samodzielnie podejmować decyzje o kolejnych dzieciach.
W wywiadach Rusty przekonywał, że nie był informowany przez lekarzy o faktycznym stanie jego żony. Gdyby wiedział, że cierpi na psychozę i stanowi zagrożenie, to nie podjąłby starań o czwarte i piąte dziecko.
Andrea wyznała jednak więziennemu lekarzowi, że wspominała mężowi o zaleceniach. Mąż przekonywał ją, że jest doskonałą matką i na pewno da sobie radę, jeśli znów zostanie obdarzona błogosławieństwem macierzyństwa.
Andrea Yates i tragiczna lekcja
Na drugim procesie uznano kobietę za niepoczytalną. Karę dożywotniego więzienia zamieniono na pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Jej mąż Rusty złożył wniosek o rozwód, a wkrótce ponownie sie ożenił.
Ta zbrodnia może budzić prawdziwą odrazę. Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z tą sprawą nie miałam żadnego usprawiedliwienia dla morderczyni. Dziś patrzę na jej osobę także z pewną dozą litości. Widzę kobietę, która nie potrafiła zmierzyć się z oczekiwaniami, jakie stawiali przed nią inni oraz ona sama.
Pogłębiająca się depresja, przytłoczenie obowiązkami, poczucie samotności, a wreszcie poważna psychoza doprowadziły do największej tragedii. Tę matkę prześladowały jej własne lęki. Okazuje się, że tak głęboko zakorzeniony strach był u niej nawet źródłem halucynacji.
Nie usprawiedliwiam okrutnej zbrodni. Dostrzegam jednak w tej kobiecie cień głęboko nieszczęśliwego człowieka o bardzo słabej psychice. Świadomość tego co zrobiła będzie ją prześladować do końca życia – to chyba najbardziej dotkliwa kara.
Ta mroczna historia to także lekcja dla społeczeństwa: nie wolno bagatelizować kwestii zdrowia psychicznego. Szkoda, że ta lekcja musiała być tak wstrząsająca.
O innych matkach, które okazały się największymi wrogami własnych dzieci pisałam tutaj.
Inne sprawy kryminalne i ich kontekst psychologiczny znajdziecie w tej zakładce.
Źródła dzisiejszego wpisu: 1, 2, 3
Co myślicie o tej sprawie? Czy Andrea Yates to dla Was bezwzględna morderczyni, czy po prostu chora osoba, która w momencie zbrodni nie panowała nad własnym ciałem? Podzielcie się opiniami w komentarzach.
sonia
Nie ma usprawiedliwienia jezeli chodzi o morderstwo dzieci.Nogi rozkładać była zdrowa mogła brać w usta.Dla mnie powinna skończyć na krześle elektrycznym.Sama urodziłam pięcioro dzieci i wiem że jest cieżko ale do głowy by mi nie przyszło je zabić.Obrzydliwa kobieta.