Ta historia wydaje się być gotowym scenariuszem filmowym. Ucieczka z obozu w Oświęcimiu wydawała się być dla więźniów czymś nieosiągalnym. Czterech z nich postawiło jednak wszystko na jedną kartę…
Lipiec, rok 1942. Zmieszany strażnik otwiera bramę obozu Auschwitz. Przed chwilą usłyszał w swoją stronę ostrą reprymendę. Gdyby tylko wiedział, że zamiast swoich dowódców, wypuścił właśnie z obozu przebranych w niemieckie mundury więźniów.
Bramy piekieł
Kazimierz Piechowski trafił do Auschwitz po próbie przedostania się za granicę. Planował wstąpić do armii we Francji. Został schwytany, osadzony w więzieniu i torturowany. 20 czerwca 1940 przeniesiono go do niemieckiej fabryki śmierci.
Był świadkiem najbardziej bezwzględnych aktów okrucieństwa ze strony niemieckich strażników. Po latach wspominał, że zależało im na jak największym upodleniu więźniów. Tak, aby złamać ich ducha i zamienić w istoty mentalnie podobne do zwierząt.
Głód, cierpienie i śmierć były bolesną obozową codziennością. Piechowski uświadomił sobie, że jeśli straci wiarę w odzyskanie wolności, będzie to oznaczało jego koniec. Widział ludzi, którzy wybrali śmierć zamiast przepełnionych cierpieniem dni. Postanowił zrobić wszystko, aby się nie załamać. Pragnienie przetrwania umacniało jego ducha w tych najbardziej tragicznych okolicznościach.
Ucieczka z obozu: czy to możliwe?
Więźniowi udało się dostać do pracy w magazynach, gdzie przechowywano zaopatrzenie dla formacji SS z różnych części kraju. Praca pod dachem dawała większe szanse na przetrwanie piekła Auschwitz.
Piechowski zaprzyjaźnił się z Ukraińcem – Eugeniuszem Benderą. Pracował on w obozowym warsztacie samochodowym jako mechanik i miał możliwość testowania pojazdów po ich naprawie. Wiedząc, że wkrótce czeka go śmierć w komorze gazowej, zasugerował Piechowskiemu próbę ucieczki. Wydostanie się z obozu jawiło się jednak jako coś prawie nierealnego.
Kazimierz, mając jednak możliwość zdobycia samochodu, nabrał pewności siebie i zaczął intensywnie obmyślać plan ucieczki. Wkrótce przekonał się, że w obozowych magazynach znajdują się broń i mundury dla wysokich rangą nazistowskich żołnierzy.
Towarzysze
Pewna myśl paraliżowała Piechowskiego. Obawiał się, że ucieczka z obozu przyniesie zemstę strażników. Karą mogło być zabicie innych więźniów z jego Komando (podstawowej jednostki organizacji pracy). Piechowski postanowił utworzyć fikcyjne Komando, aby uchronić innych więźniów przed odpowiedzialnością.
Ponieważ do grupy musiały należeć conajmniej cztery osoby, mężczyźni namówili na ucieczkę jeszcze dwóch więźniów. Byli to ksiądz Józef Lempart oraz Stanisław Jaster.
Najlepszy przyjaciel Kazimierza – Zbigniew Damasiewicz odmówił udziału w akcji w obawie o życie swojej rodziny.
Nadeszła sobota, 20 lipca 1942. Mężczyźni umówili się, że w razie porażki sami odbiorą sobie życie. Eugeniusz zadbał o pełny bak paliwa i pokazał współwięźniom przygotowany już samochód. Podziemnym korytarzem udało się dostać pozostałej trójce do magazynu z amunicją, zaopatrzeniem i ubraniami.
Mężczyźni przebrali się w mundury i próbowali szybko opuścić budynek. Nagle usłyszeli zbliżający się samochód… Więźniowie czekali w napięciu. Na szczęście Niemcy tym razem nie zdecydowali się wejść do budynku. Gdyby natknęli się uciekinierów, niewątpliwie skazaliby ich śmierć.
Brawurowa ucieczka z obozu
Wkrótce nadjechał Eugeniusz, udając, że sprawdza naprawiony wcześniej samochód. Mężczyzna zatrzymał pojazd, wszedł do budynku i szybko przebrał się w niemiecki mundur. Wraz z innymi więźniami wyruszył w najbardziej ryzykowną drogę swojego życia.
Mijani SSmani salutowali uciekinierom i wołali “Heil Hitler”, co (jak nigdy) napełniło ich optymizmem. Wszystko wyglądało lepiej niż się spodziewali. Oto zaczęli zbliżać się do głównej bramy obozu. Z przerażeniem zauważyli zamknięty szlaban.
Piechowski zaczął tracić nadzieję i godzić się z myślą, że ucieczka z obozu zakończy się porażką. Oprzytomniło go uderzenie siedzącego z tyłu współwięźnia. Piechowski uchylił drzwi samochodu (aby pokazać mundur wysokiego rangą nazisty) i wykrzyknął do strażnika (oczywiście po niemiecku):
Do jasnej cholery, śpisz dupku tam czy co? Otwieraj ten szlaban, bo ja ciebie obudzę!
Nieco oszołomiony SSman podniósł szlaban, a Piechowski i jego trzej towarzysze opuścili bramy piekła. Nie mogli uwierzyć, że ich plan się powiódł.
Ta brawurowa akcja rozbraja mnie za każdym razem, kiedy o niej słyszę. Była to pierwsza i jedyna ucieczka więźniów przebranych w niemieckie mundury.
Za uciekinierami jeszcze tego samego dnia rozesłano listy gończe. Tymczasem wieść o ucieczce rozniosła się po całym obozie, podnosząc morale przebywających w nim więźniów.
Film dokumentalny o tej niezwykłej ucieczce możecie znaleźć tutaj (niestety jakość jest bardzo mizerna). Muszę przyznać, że zawsze oglądam go z napięciem, zwłaszcza, kiedy bohater opowiada o zbliżaniu się do bramy obozu. Gdyby nie tragizm samych okoliczności porównałabym ten moment do punktu kulminacyjnego w topowym filmie akcji.
Kazimierz Piechowski wstąpił w szeregi Armii Krajowej i walczył o wolność kraju do samego końca wojny. Bo właśnie wolność zawsze była dla niego wartością nadrzędną. Dla niej był gotów poświęcić wszystko i podjąć każde ryzyko.
Inne posty z tematyki historycznej znajdziecie tutaj.
Dzięki, że tu jesteście!