Wielki Brat patrzy?

              Z góry przepraszam za długość poniższego wpisu i momentami patetyczny ton, myślę jednak, ze istotnym sprawom warto poświęcić trochę uwagi.

                 W ostatnich dniach wiele mówi się o wprowadzaniu cenzury w obszar sieci internetowej. Byłam negatywnie nastawiona do nieco (w moim odczuciu) infantylnego dzielenia się zastraszającymi filmikami, które zaczęły zalewać różnego rodzaju fora. Przeczytawszy umowę dotyczącą ACTA w całości, stwierdzam, że faktycznie niesie ona za sobą pewne niebezpieczeństwa i należałoby przyjrzeć się temu bliżej (polecam przyszłej prawniczce Alicji P.) Własność intelektualna od wielu lat chroniona jest prawem, ale rzeczywiście tekst tej umowy zdecydowanie je wyostrza. Co niepokojące, wspomniany termin „własność intelektualna” nie został doprecyzowany, co później może być przyczyną nadużyć. Jak wynika z tekstu, możliwe będzie również stosowanie „środków technicznych”, które:

“uznaje się za skuteczne, gdy używanie chronionych dzieł, występów i nagrań jest kontrolowane przez autorów, wykonawców lub producentów nagrań dzięki stosowaniu, odpowiedniego procesu kontroli dostępu lub ochrony dostępu, takiego jak szyfrowanie lub kodowanie, lub mechanizm kontroli kopiowania, który spełnia cel ochronny.”

                   Ochronny? Trochę śmierdzi inwigilacją…
Zdanie na temat umowy ACTA proponuję jednak wyrobić sobie samodzielnie, po zapoznaniu się bezpośrednio z nią samą, a nie jedynie z płynącymi zewsząd doniesieniami.
Wspomniane okoliczności są dla mnie jedynie pretekstem dla przypomnienia jednej z najbardziej znanych i jednocześnie najważniejszych książek na świecie, a która to świetnie uwidacznia wpływ nieustannej kontroli na jednostkę. Mowa oczywiście o Roku 1984 Georga Orwella.

Załóżmy hipotetycznie, że dramatyczne informacje dotyczące cenzury stają się faktem. Sieć internetowa tworzy przecież społeczność, a społeczność tworzy sieć internetową. Skoro więc powstaje tutaj jakiś rodzaj społeczeństwa, to istnieje także pokusa jego kontrolowania. O niebezpieczeństwach wynikających z takich praktyk możemy się przekonać, powracając na chwilę do wykreowanej, orwellowskiej rzeczywistości. Świat futurystycznej antyutopii przedstawiony w książce może niektórym wydać się przerysowany, przesadzony, ale wystarczy uświadomić sobie sytuację Korei Północnej, aby zrozumieć, że takie zupełnie realne piekło istnieje gdzieś obok nas. Jako, że ten temat „boli mnie” od dawna, pozwolę sobie na małe uzewnętrznienie.

                   Ten kraj, właściwie całkowicie odcięty od reszty świata od dawna testuje broń biologiczną, eksperymentując na więźniach obozów koncentracyjnych. Ja się właściwie wcale nie dziwię, że świat nic z tym nie robi, bo to wiązałoby się z ogromnym ryzykiem- sama oburzam się na wszystkie te „misje stabilizacyjne”, na które wysyłani są Polacy. Bolesna jest jednak myśl, że kiedy w Polsce praktykowano ideę „ostatecznego rozwiązania”, to świat również miał nas gdzieś. Nikt nie chce narażać własnego bezpieczeństwa na rzecz jakiegoś dalekiego i co tu dużo kryć -zacofanego kraju. Swoją drogą, ciekawe czy gdyby w Korei była ropa, to znaleźliby się chętni do wyzwalania jej? Mam wewnętrzne przekonanie, że bez problemu. Nie wiem też, czy możliwe jest przywrócenie ładu w państwie, w którym panuje tak wielki strach, głód, niewiedza i gdzie śmierć jest wszechobecna. Jedyne, z pozoru banalne rozwiązanie to chyba te osławione ulotki, które wysyłane są drogą powietrzną z Korei Południowej, ale przecież ich posiadanie na Północy również karane jest śmiercią. Publiczna telewizja koreańska, przekazując informację o powodzi w Polsce, pokazała zdjęcia z Oświęcimia, aby dać mieszkańcom tego kraju iluzoryczne poczucie, że takie obozy są w dzisiejszym świecie standardem. Propaganda pełną gębą:) Oto relacja:

http://www.youtube.com/watch?v=74CNoBKyAJA

Polecam także filmy dokumentalne na temat Korei Północnej- dostępne w całości na youtube. Warte obejrzenia są dzieła Andrzeja Fidyka np. Opowieści z Yodok, choć odradzam oglądanie osobom wrażliwym, ze względu na szczegółowe opisy tortur, stosowanych w koreańskich obozach. Oglądając, uświadamiam sobie jak nieistotne są nasze problemy w konfrontacji z sytuacją człowieka w tym niewielkim, azjatyckim kraju.

Wracając do „Roku 1984”- najbardziej pesymistycznym wymiarem tej książki jest całkowita niemożność sprzeciwienia się systemowi, który wykształcił okrutne i niezawodne metody zwalczania wszelkich przejawów buntu. Wiem, że przesadzam, porównując inwigilację prowadzoną przez „Wielkiego Brata”, tudzież Kim Ir Sena do ostatnich doniesień związanych z próbą kontroli Internetu. Warto jednak mieć na uwadze rezultaty ograniczania człowieka w tak ważnej kwestii jaką jest wolność myślenia i głośnego wyrażania własnych poglądów.
Cheers.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Stress